wtorek, 1 stycznia 2013

Gramy dla dzieci!







Siatkówka jest nieprzewidywalnym sportem. Są spotkania, w których nie dziwi nawet to, gdy na boisku obok Mariusza Wlazłego pojawia się Zygmunt Chajzer.



Taka sytuacja miała miejsce 16 grudnia w częstochowskiej hali na Zawodziu. Odbył się tam mecz charytatywny pomiędzy Skrą Bełchatów a Reprezentacją Polski. Drużyny te, jako pierwsze (i oby nie ostatnie) w Polsce, zawiązały współpracę z organizacją UNICEF. Cały dochód z tego niecodziennego spotkania przeznaczony zostanie na pomoc dzieciom głodującym w Czadzie.

Dla kibiców, którzy tamtego dnia pojawili się na hali, nie był to koniec niespodzianek. Zarząd PZPS-u, z prezesem Przedpełskim na czele, postanowił przetestować nową formułę rozgrywek. Zamiast dobrze nam znanej gry do trzech wygranych setów, każdy do 25 punktów (pomijając tie-breaka), teraz miało się to odbywać do pięciu wygranych partii, do 15 każda. Wszyscy zastanawiali się jak sprawdzi się to w praktyce. Pierwsza próba nie wypadła zbyt pomyślnie. Mecz niemiłosiernie się dłużył i można było mieć problemy z zapamiętaniem aktualnego wyniku. Zanim zawodnicy zdążyli odpowiednio 'wejść' w partię, zabawa się kończyła, nie było tych emocji, które zawsze towarzyszyły walce w końcówce seta. Trzyminutowe odstępy między odsłonami, przerwy techniczne i czasy na żądanie trenerów sprawiały, że w spotkaniu było więcej przerw niż właściwej gry. Nie jest to dobre dla zawodników, gdyż ich organizmy się „wychładzają” i może to powodować różnorakie kontuzje. Opinia, że dzięki zmniejszeniu liczby punktów w secie, każdy z nich będzie rządził się prawami tie-breaka, okazała się błędna. Wyjątkowość tego prawdziwego powoduje fakt, że jest to ostatnia partia, ostatnia szansa na wygranie meczu. A po co przykładać się do trzeciego z kolei tie-breaka? Formuła póki co się nie sprawdziła, ale trzeba pamiętać, że testowano ją tylko raz i to w meczu towarzyskim. Jeśli uważniej pochylono by się nad tym pomysłem i wykorzystało go w spotkaniu o jakąś stawkę, byłoby więcej materiału do oceny. Bo nad każdą rzeczą trzeba odpowiednio długo pracować, by ją udoskonalić. A PZPS, chociażby system challenge, udowodnił, że jego pomysły nie zawsze są złe.

Roszady w składach zapowiadały ciekawe widowisko. W barwach drużyny z Bełchatowa, oprócz stałych graczy, czyli Daniela Plińskiego, Mariusza Wlazłego, Konstatina Cupkovicia, Dantego Boninfante, Michała Bąkiewicza czy ostatnio debiutującego Macieja Muzaja, zobaczyliśmy też wielu reprezentantów Młodej Skry. Lisinać, Piechocki, Zugaj, Wdowiak, Maćkowiak – to są nazwiska, które już za kilka lat mogą zawojować polską i światową siatkówkę. Oprócz tego do występu w tym spotkaniu zaproszeni zostali znany dziennikarz Zygmunt Chajzer i wschodząca gwiazda polskiego tenisa Jerzy Janowicz.
W Reprezentacji Polski zabrakło naszych czołowych zawodników. Kibice nie mogli być jednak zawiedzeni. W składzie pojawili się Michał Winiarski, Karol Kłos, Paweł Woicki, Paweł Zatorski oraz Miłosz Hebda, Mariusz Marcyniak i Miłosz Zniszczoł. Oprócz tego na boisku mogliśmy oglądać dwóch graczy, którzy karierę reprezentacyjną mają już za sobą - Andrzeja Stelmacha i Piotra Gruszkę. Halę zaszczycił swoją obecnością także trener Andrea Anastasi ze swoim asystentem Andreą Gardinim.

Sam mecz przebiegał w fantastycznej atmosferze. Widać było, że zawodnicy czerpią dużą radość z gry, dochodziło do wielu zabawnych sytuacji. Zwłaszcza w trzecim secie, gdzie zobaczyliśmy między innymi przebicie głową Michała Winiarskiego, obniżanie siatki Jerzemu Janowiczowi czy popis w ataku libero bełchatowian. Niestety sędziowie nie stanęli na wysokości zadania, gdyż oni jako jedyni pozostali śmiertelnie poważni. Nie pozwalali zawodnikom na żarty, wszystkie zaliczali do kategorii „błędy”. Gdyby nie to, mecz byłby jeszcze ciekawszy i mógłby stać się namiastką plusligowego Meczu Gwiazd, który cieszył się aprobatą kibiców. Pozostało nam tylko widowisko czysto sportowe i nie można powiedzieć, że była to mniej ciekawa perspektywa. Co prawda, nowa formuła pobawiła spotkanie odrobiny dynamiki i emocji, jednak zespoły stanęły na wysokości zadania i widzowie mogli być w 100% usatysfakcjonowani. Nie zabrakło efektownych ataków, długich wymian czy ofiarnych obron. Umiejętnościami siatkarskimi na bardzo wysokim poziomie pochwalił się Jerzy Janowicz, a Zygmunt Chajzer również zaliczył kilka udanych akcji. Niestety, nie obyło się także bez kontuzji. Na początku szóstego seta Michał Winiarski upadł na boisko i cały siatkarski świat, śledzący to spotkanie, wstrzymał oddech, kiedy przez dłuższą chwilę się nie podnosił. Okazało się, że chodzi o plecy, a konkretniej o krzyżowo – lędźwiowy odcinek kręgosłupa. Winiarski został zniesiony z boiska, gdzie od razu zajęli się nim lekarze. Kontuzja nie okazała się tak poważna jak się mogło wydawać i po kilku dniach rekonwalescencji przyjmujący miał wrócić do gry.

Mecz ten prawie całkowicie wykorzystał możliwości nowej formuły, gdyż skończył się wynikiem 5:3 dla Reprezentacji Polski. Ale w rzeczywistości zwycięzców było zdecydowanie więcej. Dzięki temu pojedynkowi udało się pomóc dzieciom głodującym w Czadzie. I właśnie to było głównym priorytetem, bo w spotkaniach takich jak to nawet wynik sportowy odchodzi na dalszy plan. Oby inne polskie drużyny, nie tylko te siatkarskie, poszły śladami PGE Skry Bełchatów i zaangażowały się w współpracę z UNICEF-em.